Zycie Na Marsie?

 Home | Artykuły | Doniesienia | Linki | Info | Kontakt 

 
Czy wierzymy w niewiarygodne?

To jest jeden ze starszych tekstów jakie pojawily sie, najpierw na lamach Healing Waters, a nastepnie tutaj. Niewiele sie zmienilo w omawianej ponizej sytuacji. Ta bzdura ciagle jest przywolywana w mediach, kiedykolwiek jest to wygodne dla naukowców-karierowiczów, instytucji (jak NASA) oraz polityków, itp.

 

Czy zauważyliście te histeryczne nuty w doniesieniach prasy (przynajmniej amerykanskiej) na temat odkrycia "biologicznych molekuł" w meteorycie z Marsa? Molekuły, które "mogły" powstać jako rezultat biologicznych procesów. Pierwszą rzeczą która mi się rzuciła w oczy to to, że żaden z autorów nie zająknął się na temat co to takiego te "biologiczne molekuły". Nastepna rzecz to totalne milczenie o tym że takie "biologiczne molekuły" powstają w zarówno procesach o naturze biologicznej jak i niebiologicznej! Ale po co mieliby wspominać o takich drobiazgach... Nawiasem mówiąc, te molekuły zaledwie przypominają te do których miały by być rzekomo podobne. Ale jakie to ma znaczenie. Niech im będzie... Odkrycie życia lub jego śladów na Marsie było przewidziane przez amerykańskiego astrofizyka pod koniec lat osiemdziesiątych. Odkrycie życia lub jego śladów na Czerwonej Planecie nie musi być jednak powodem do takiego wielkiego podniecenia.


Niektóre z bzdurnych założeń:

. jeśli znajdziemy życie lub jego ślady na Marsie to musi to być jednoznacznie wynik procesów naturalistycznych (czytaj: ewolucji)

. jeśli znajdziemy tam życie to musialo ono powstać tam, na Marsie

. jeśli widzimy takie "wielkie zagęszczenie życia" tylko w naszym systemie słonecznym to nasza Galaktyka i cała reszta wszechswiata muszą się wprost roić od życia!

Widzimy tu w działaniu proces budowania wadliwych teorii w oparciu na fałszywych przesłankach. (zauważmy: to nie są dziennikarze, którzy wychodzą z tymi bzdurami - ci tylko je rozdmuchują, bo z tego żyją - to są renomowani naukowcy!). Nie widzę w jaki sposób całe to zamieszanie miało by umocnić pozycje ewolucjonistów. W jaki sposób miało by to dowieść, że życie
1. powstało na Marsie
2. powstało w wyniku naturalnych procesów (nie więcej niż to mogą wykazać w odniesieniu do Ziemi).
Wiemy natomiast jak życie mogło się dostać na czwartą planetę naszego sytemu.


Przyjzyjmy się temu bliżej:

. jeśli meteoryt może przenieść próbki gleby marsjańskiej na ziemię, dlaczego podobna rzecz nie może się zdarzyć w przeciwnym kierunku?
(jakoś mało sie o tym słyszy)

. od dawna jest wiadomym, że życie na naszej planecie nie ogranicza się ani do lądów ani do wód. odnajdujemy życie na dużych wysokościach w atmosferze ziemskiej. mikroorganizmy mogą być "porwane" przez wiatr słoneczny i unoszone w kierunku od Ziemi w stronę orbit planet położonych dalej od Słońca. Jaka jest nastepna planeta po Ziemi w tym kierunku...? (Jak widzimy, jest bardzo prawdopodobnym, że odnajdziemy ślady życia również na innych - połozonych dalej od Słońca - planetach naszego systemu).
(jakoś mało sie o tym słyszy)

. jak dotąd nikt nie był w stanie zaobserwować powstawania życia samego z siebie tutaj, na planecie gdzie warunki są tak sprzyjające jak to możemy sobie tylko wyobrazić. Mam bardzo duży problem z wyobrażeniem sobie jak miało by się to odbyć na planecie, której atmosferyczne ciśnienie wynosi zaledwie kilka setnych ziemskiego, panują bardzo niskie temperatury, no i skoro mało atmosfery to i cala masa paskudnego promieniowania. Możemy założyć że dawno dawno temu było tam dużo przytulniej, ale pozostają pytania: jak bardzo przytulniej i skoro nie widzimy życia powstającego spontanicznie na Ziemi to jak się to stało tam, na Marsie?
(jakoś mało sie o tym słyszy)


Ciężki przypadek selektywnej ślepoty czy tendencyjność?

Jeśli więc niespodziewanie zaczniemy wykazywać selektywną slepote i sklerozę i zapomnimy o wielu dobrze znanych faktach i będziemy pamiętać jedynie o tym co popiera nasze wywody, możemy twierdzić cokolwiek nam się podoba (nie przypomina to trochę świata polityki?). Może mógłbym przymknąć oko na coś takiego, gdyby to wyszło od laika, jakiegoś domorosłego "naukowca", ale nie od renomowanych "ludzi nauki". Niektórzy posuwają się tak daleko, że twierdzą publicznie (profesor Seminarium Fullera w jakims programie TV), że odkrycie życia na Marsie zakłócilo by, lub uniemozliwiło, literalną interpretację Biblii. Pytanie pozostaje: JAK?! I jeśli profesor, naukowiec, czyni takie publiczne komentarze, to budzą się moje najciemniejsze podejrzenia co do ich intencji i etyki naukowca. Czy niektórym ludziom nauki przyświecają jakieś inne cele niż dochodzenie prawdy na temat świata w którym żyjemy? Mieszanie w nauce po to, żeby wykazać, że Biblia jest stekiem bzdur - to już nie nauka... To raczej krucjata, wendeta, pewnych tendencyjnych osobników usilujących uczynić z ich światopoglądu standard myślenia dla wszystkich innych ludzi.  Zapytajmy się szczerze: to jest nauka?

 

 

RKiver'1997 - pierwotnie opublikowane w Healing Waters

 Home | Artykuły | Doniesienia | Linki | Info | Kontakt 

|| © grazingsheep.com   1999-2009 ||