Co To Jest Darwinizm?

 Home | Artykuły | Doniesienia | Linki | Info | Kontakt 

 

  
Autor: Philip E. Johnson

Ten dokument był pierwotnie zaprezentowany jako wykład na sympozjum w Hillsdale College w listopadzie 1992. Dokumenty z Sympozjum były opublikowane w zestawieniu Człowiek i Stworzenie: Spojrzenie na Naukę i Teologię [oryg: Man and Creation: Perspectives on Science and Theology] (Bauman wyd. 1993), wydane przez Hillsdale College Press, Hillsdale MI 49242.

 

 

Mamy tę popularną grę w telewizji, zwaną "Jeopardy", gdzie zwykły porządek rzeczy jest odwracany. Biorący udział w tej grze, zamiast odpowiadać na zadawane pytania, słyszą odpowiedzi, na podstawie których mają sformułować właściwe pytania potrzebne aby można było sformułować te usłyszane odpowiedzi. Ten format sugeruje podejście, które ma zastosowanie w prawie, nauce i doprawdy gdziekolwiek. Ważną rzeczą jest, niekoniecznie, by znać wszystkie odpowiedzi, ale raczej żeby wiedzieć jakie pytanie jest zadawane.

To podejście daje początek dla mojego badania darwinowskiej ewolucji i jej stosunku do stworzenia, ponieważ Darwinizm jest odpowiedzią na dwa bardzo rózne rodzaje pytań. Po pierwsze, teoria darwinowska mówi nam, w jaki sposób pewien poziom zróżnicowania żywych form może sić rozwinąć kiedy mamy już istniejące różne typy skomplikowanych żywych organizmów. Jeśli małej populacji ptaków zdarzy się np. przenieść na odizolowaną wyspę, kombinacja zwyrodnień, mutacji i naturalnej selekcji może spowodować, że ta zamknięta populacja wytworzy charakterystyki inne od tych posiadanych przez resztę ptaków, które żyją na kontynencie. Kiedy teoria ta jest rozumiana w tym ograniczonym sensie, ewolucja darwinowska nie jest kontrowersyjna i nie ma żadnych istotnych filozoficznych czy teologicznych implikacji.

Ewolucyjni biologowie nie zadowalają się jednak zaledwie wyjaśnieniem jak wariacja występuje w okreslonych granicach. Mają aspiracje aby odpowiedzieć na znacznie rozleglejsze pytanie. Mianowicie, jak skomplikowane organizmy, jak ptaki, kwiaty i ludzie, powstały w pierwszym rzędzie.

Darwinowską odpowiedzią na to pytanie jest, że stwórcza siła, która wyprodukowała skomplikowane rośliny i zwierzęta z jednokomórkowych przodków w ciagu długich okresów czasu, w skali geologicznej, jest zasadniczo tym samym, co mechanizm, który stwarza zróznicowanie w kwiatach, owadach i zwierzętach domowych na naszych oczach. Ernst Mayr, dziekan żyjących Darwinistów powiedział, że "międzygatunkowa ewolucja [czyli makroewolucja] jest niczym więcej niż ekstrapolacją i powiększeniem procesów, które miały miejsce w populacjach i gatunkach." Neo-darwinowska ewolucja w tym szerokim sensie jest doktryną filozoficzną tak ubogą w empiryczne poparcie, że następca Mayr'a na Harwardzie, Stephen Jay Gould, kiedyś ogłosił ją "efektywnie martwą", w jakimś momencie nieuwagi. Jednakże neo-darwinizm jest daleki od tego stanu; wręcz przeciwnie, jest nieprzerwanie podtrzymywany w podrecznikach i w mediach jako niepodważalny fakt. Jak to się dzieje, że tylu naukowców i intelektualistów, którzy są dumni ze swojego empiryzmu i braku uprzedzeń, ciągle akceptuje nieempiryczną teorię jako naukowy fakt?

Odpowiedź na to pytanie zawiera się w definicji pięciu kluczowych haseł. Terminy te to kreacjonizm, ewolucja, nauka, religia i prawda. Kiedy rozumiemy jak te terminy są używane w ewolucyjnych wywodach, ciągłość pochodzenia neo-darwinizmu nie będzie dłużej zagadką i nie musimy być dłużej oszukiwani oświadczeniami, że ta teoria jest poparta "przytłaczającą ilością dowodów". Muszę jednak na wstępie ostrzec, że posługiwanie się słowami, najwyraźniej nie jest niewinną i pokojową działalnością, za jaką wiekszość z nas ją uważa. Pewni ludzie inwestują tutaj bardzo dużo, a ich inwestycje mają szanse przetrwania jedynie w atmosferze dwuznaczności i zamieszania. Ci którzy domagają się precyzyjnego definiowania terminów i używania ich w konsekwentny sposób mogą się przekonać, że są traktowani z podejrzliwością i wrogością, a nawet oskarżani o to że są wrogami nauki. Ale podejmijmy to ryzyko i przejdźmy do definicji.

Pierwsze słowo to kreacjonizm, które oznacza po prostu wiarę w stworzenie, kreację.

Kiedy używane przez Darwinistów - a dominuje ono w tym znaczeniu nie tylko w popularnej i profesjonalnej naukowej literaturze, ale również w mediach - kreacjonista, to osoba która rozumie przekaz o stworzeniu w Księdze Stworzenia jako prawdziwy w dosłownym sensie. Ziemia została stworzona w ciągu jednego tygodnia z sześcioma 24-godzinnymi dniami, nie więcej niż 10.000 lat temu; główny kształt został nadany geologii przez potop Noego; i nie było istotnych zmian w żywych formach od poczatku (od stworzenia). To jest temat przewodni w darwinowskiej propagandzie, że jedyni ludzie, którzy maja jakieś wątpliwości co do Darwinizmu, to kreacjoniści tzw. "młodej ziemi", którzy są przedstawiani jako odrzucający jasne i przekonujące dowody nauki by zachować religijne uprzedzenia i przesądy. Implikacją jest, że obywatele nowoczesnego społeczeństwa są stawiani przed wyborem, który wcale nie jest wyborem. Albo odrzucają naukę w zupełności i cofają się do przed-modernistycznego światopoglądu, albo wierzą we wszystko co darwiniści im mówią.

Jednak w szerszym znaczeniu, kreacjonista jest po prostu osobą która wierzy w istnienie stworzyciela, który przywiódł do istnienia świat oraz jego żywych mieszkańców na drodze do spełnienia swego zamierzenia. Czy proces stworzenia zajął jeden tydzien, czy miliardy lat jest mało istotne z filozoficznego czy teologicznego punktu widzenia. Stworzenie poprzez stopniowe procesy w ciągu całych epok geologicznych może stworzyć problemy w interpretacji Biblii, ale nie stwarza żadnego w podstawowej zasadzie teistycznej religii. A stworzenie w tym szerokim sensie, według badania opini publicznej Gallupa z 1991 roku, jest takim wedlug 87% Amerykanów. Jesli Bóg przywiódł nas do istnienia z jakimś zamierzeniem, to najważniejsze jest posiadać wiedzę o Bogu i o tym jakie ma zamierzenia wobec nas. Czy stworzenie w tym szerokim sensie jest zgodne z ewolucją?

Odpowiedź brzmi absolutnie nie, kiedy "ewolucja" jest rozumiana w tym darwinowskim sensie. Dla darwinistów ewolucja oznacza ewolucję naturalistyczną, ponieważ nalegają, że nauka musi założyć, że kosmos jest zamkniętym systemem opartym o materialistyczną zasadę przyczyny i skutku, która nigdy nie może być pod wpływem czegokolwiek spoza jej naturalistycznego charakteru - np. Boga. Na początku wybuch materii stworzył kosmos i, bez żadnego kierownictwa, naturalistyczna ewolucja stworzyła cała resztę. Z tego filozoficznego punktu widzenia wynika, poprzez dedukcję, że od początku żadne inteligentne zamierzenie nie kierowało ewolucją. Jeśli inteligencja istnieje dzisiaj, to tylko dlatego, że sama wyewoluowała poprzez bezcelowy materialistyczny process.

Materialistyczna teoria ewolucyjna musi, jako rezultat, przywołać dwa rodzaje procesów. U podstawy, teoria ta musi być oparta na przypadku, ponieważ to tylko pozostaje kiedy wykluczymy wszystko co ma cokolwiek wspólnego z inteligencją czy celem. Teorie, które odwołują się jedynie do przypadku nie są jednak wiarygodne. Jedna rzecz, którą każdy przyznaje, jest że żywe organizmy są niezwykle skomplikowane - dużo bardziej niż, powiedzmy, komputer czy samolot. Że takie skomplikowane istoty pojawiły się po prostu przez przypadek jest wyraźnie mniej wiarygodne niż, że były zaprojektowane i skonstruowane przez jakiegoś stwórcę. Aby poprzeć swoje twierdzenie, że ten inteligentny projekt jest tylko pozorem, darwiniści muszą pokazać jakąś siłę tworzącą komplikację, która jest bezrozumna i bezcelowa. Selekcja naturalna jest tutaj najlepszym kandydatem.

Jeśli założymy, że przypadkowe mutacje genetyczne zapewniły tę nową potrzebną informację, powiedzmy, żeby popchnąć małego ssaka w kierunku wykształcenia skrzydeł, oraz założymy, że każdy mały krok w tym procesie budowania skrzydeł dał temu zwierzęciu zwiększone szanse na przeżycie, to selekcja naturalna upewniła się, że te faworyzowane stworzenia przeżywałyby i reprodukowałyby się. Z tego logicznie wynika, że skrzydła mogą i pojawia się, jakby według planu stworzonego przez jakiegoś projektanta. Oczywiście, jeśli skrzydła, lub inne ulepszenia nie pojawiają się, to ta teoria wyjaśnia ich brak równie dobrze. Potrzebne mutacje nie pojawiły się, lub "wymogi rozwojowe" zamknęły pewne możliwości, albo selekcja naturalna faworyzowała coś innego. Nie ma takiej potrzeby aby cokolwiek z tej spekulacji było potwierdzone przez eksperymentalne lub wykopaliskowe dowody. Dla darwinistów wystarcza, że są w stanie wyobrazić sobie ten proces, aby potwierdzić, że coś takiego musiało się zdarzyć.

Richard Dawkins nazywa ten proces kreacji poprzez mutacje i selekcje "ślepym zegarmistrzem", przez co rozumie, że bezcelowa, materialistyczna siła konstrukcyjna jest substytutem "zegarmistrza"-bóstwa naturalnej teologii. Siła stwórcza tego ślepego zegarmistrza jest poparta jedynie nieznaczna ilością dowodów, takich jak ta słynna populacja ciem, w której procent ciemnych ciem zwiększył się w czasie kiedy ptaki były w stanie lepiej widziec jasne ćmy na tle drzew sciemniałych od dymu. To może być użyte by wykazać, że selekcja naturalna może coś zrobić, ale nie że może stworzyć cokolwiek co do tej pory nie istniało. Jednakże, taki znikomy dowód jest bardziej niż wystarczający, ponieważ dowody nie są w rzeczywistości potrzebne by dowieść coś co jest ewidentne samo przez się. Istnienie potencjalnego ślepego zegarmistrza wynika dedukcyjnie z tego filozoficznego założenia, że natura musiała sama dokonać stworzenia. Możemy się spierać o detale, ale jeśli usuniemy Boga z pola widzenia, to coś takiego jak Darwinizm musi być po prostu prawdą niezależnie od dowodów.

I to nas prowadzi do następnego terminu, nauka. Zobaczyliśmy już, że Darwiniści przyjmują jako główną zasadę, że historia kosmosu i form życia jest całkowicie oparta na naturalistycznych zasadach. To jest odbiciem filozoficznej doktryny zwanej naukowym naturalizmem, który jest nieodzownym rezultatem wrodzonych ograniczeń nauki. Co jednak naukowy naturalizm czyni, to przekształca ograniczenia nauki w ograniczenia rzeczywistości w interesie zmaksymalizowania wyjaśniającej potęgi nauki i tych którzy nią władają. Oczywiście, jest całkowicie możliwe aby studiować organizmy w sposób naukowy w oparciu o założenie, że były one stworzone przez Boga, tak samo jak naukowcy studiują samoloty i dzieła sztuki bez zaprzeczania, że te obiekty zostały stworzone przez inteligencję. Problemem wynikającym z dopuszczenia Boga do dzieła stworzenia nie jest, że nauka przestała by istnieć, ale raczej, że naukowcy musieli by przyznać istnienie czegoś istotnego poza granicami naturalnej nauki. Dla naukowców, którzy chcą być w stanie wyjasnić wszystko - a "wszystko-wyjasniające teorie" są obecnie otwarcie oczekiwane w literaturze naukowej - to jest mozliwość której nie mogą znieść.

Nastepną cechą naukowego naturalizmu, która jest dla nas istotna to zestaw reguł zawiadujących krytycyzmem oraz zastąpienie paradygmatu. Paradygmatem jest ogólna teoria, tak jak Darwinowska Teoria Ewolucji, która osiągnęła ogólna akceptację w środowisku naukowym. Paradygmat jednoczy rózne specjalności składające się na środowisko badawcze oraz nadzoruje badania w tych wszystkich specjalnościach. Stąd, zoologowie, botanicy, genetycy, biolodzy molekularni i paleontolodzy, wszyscy postrzegają swoje badania jako skierowane na wypełnienie Darwinowskiego paradygmatu. Jeśli biologia molekularna widzi najwyraźniej neutralne mutacje, które nie mają wpływu na organizm, muszą znaleźć sposób aby skorygować swoje odkrycia zgodnie z wymaganiami paradygmatu, mówiącymi im, że selekcja naturalna kieruje ewolucją. Mogą to uczynić poprzez postulowanie wystarczającej ilości niewidocznych dostosowawczych mutacji, które są uważane jako zakumulowane porzez selekcję naturalną. Podobnie, jeśli paleontolodzy widzą nowe skamienieliny gatunków, które pojawiają się nagle w pokładach skamienielin i pozostają zasadniczo nie zmienione od tego momentu, muszą dokonać niezbędnych zniekształceń aby wcisnąć tę oporną ewidencję do modelu wzrastających zmian poprzez akumulację mikromutacji.

Popieranie paradygmatu, określonego swiatopogladu, może nawet wymagać czegoś co w innym kontekscie byłoby oszustwem. Jak Niles Eldredge szczerze przyznał, "My paleontolodzy twierdzimy, że historia życia popiera opowiastkę o stopniowych przystosowawczych zmianach, cały czas wiedząc, że tak nie jest"[1] Eldredge wyjaśnił, że ten wzór fałszywego przedstawiania faktów pojawił się ze względu na "pewność tak charakterystyczną dla szeregowych ewolucjonistów, poczynając w póznych latach 40-tych, ultymatywne zapewnienie nie tylko, że selekcja naturalna działa w naturze, ale że wiemy dokładnie w jaki sposób działa." To stworzyło duży stopień dogmatyzmu, który, Eldredge twierdzi, przejawiał się w oddalaniu w "obszary szaleństwa" paleontologów, którzy donosili, że "zobaczyli coś niezbieżnego ze współczesną teorią ewolucyjną z jednej strony, a zarysami zmian w składach skamienielin z drugiej strony."[2] W tych okolicznościach rozsądni paleontolodzy ze zrozumiałych wzgledów przełkneli swoje wątpliwości i poparli panujacą ideologię. Opuścić ten paradygmat byłoby tak jak opuścić środowisko naukowe - zignorować paradygmat i tylko zbierać fakty przyniosło by im naklejkę "zbieraczy znaczków pocztowych".

Jak wielu filozofów nauki zauważyło, środowisko badawcze nie opuszcza paradygmatu przy braku godnego zastępstwa. To oznacza, że negatywna krytyka Darwinizmu, jakkolwiek pustoszącą się może wydawać, jest nieistotna dla profesjonalnych badaczy. Krytyk może np. wskazać, że dowody na jakąkolwiek siłe stwórczą selekcji naturalnej są znikome lub żadne. To prawda, ale dla Darwinistów ważniejsze jest to: Jeśli selekcja naturalna nie dokonała stworzenia, co je dokonało? "Bóg" jest oczywiście niedopuszczalny, ponieważ taka istota jest nieznana nauce. "Nie wiemy" jest równie niedopuszczalne, ponieważ przyznanie się do ignorancji było by pozostawieniem nauki dryfującej bez kierowniczej zasady. By wyrazić to w bardziej praktyczny sposób: nie można napisać lub dokonać ewaluacji propozycji bez ogólnie zaakceptowanej teoretycznej pracy ramowej.

Reguła paradygmatu wyjaśnia dlaczego przyznanie Gould'a, że neo-darwinizm jest "praktycznie martwy", nie wywarło żadnego istotnego efektu na wyznawcach Darwina, czy choćby na samym Gouldzie. Gould wyraził ten pogląd w pracy przewidującej pojawienie się nowej ogólnej teorii ewolucji, zasadzającej się na makromutacyjnych spekulacjach genetyka z Berkley, Richarda Goldschmidt'a.[3] Kiedy ta nowa teoria nie pojawiła się, jak oczekiwano, alternatywą było, albo trzymać się neo-darwinizmu w wydaniu Ernsta Mayr'a, albo przyznać, że biologowie, mimo wszystko, nie znają żadnego naturalistycznego mechanizmu, który by mógł wyprodukować złożoność organizmów biologicznych. To nie był żaden wybór. Gould musiał się szybko wycofać do klasycznego darwinizmu aby uniknać wspierania wrogów naukowego naturalizmu, a w tym tych ohydnych kreacjonistów.

Musieć bronić martwą teorię za wszelką cenę nie może być satysfakcjonującym zajęciem, więc nic dziwnego, że Gould siecze wokół z furią ludzi takich jak ja, którzy przyciągają uwagę do jego niewygodnej sytuacji.[4] Jednak nie leży w moich intencjach wyśmiewanie Goulda, ponieważ mam prawdziwie w poważaniu człowieka, który jako jeden z niewielu Darwinistów dostrzegł poważne problemy w tej teorii i uczciwie je ogłosił. Jego tragedia polega na tym, że nie może on przyznać wyraźnych implikacji jego myśli bez rezygnacji z pola nauki jako efekt.

Ciągłe utrzymywanie się przy życiu ortodoksyjnych darwinistów ilustruje znana uwaga Thomasa Kuhna, że akumulacja anomalii sama w sobie nigdy nie podważa paradygmatu ponieważ "Aby odrzucić jeden paradygmat bez zastąpienia go innym jest odrzuceniem samej nauki".[5] Takie praktyki mogą być odpowiednie dla profesjonalnego przedsięwzięcia zwanego nauką, ale mogą być bardzo zwodnicze kiedy zastosowane do osób zadających inne pytania niż te które naukowi naturaliści chcą zadawać. Załóżmy np. że chcę wiedzieć czy Bóg naprawdę miał coś wspólnego ze stworzeniem żywych organizmów. Typową reakcją darwinisty jest, że nie ma potrzeby by przywoływać ponadnaturalne działania ponieważ darwinowska selekcja była w stanie wypełnić to zadanie. Aby przekonać się czy taka odpowiedź jest zgodna z prawdą, muszę wiedzieć czy selekcja naturalna naprawdę ma tę fantastyczną siłę stwórczą, którą się jej przypisuje. Nie wystarcza stwierdzić, że naukowcy nie mają niczego lepszego do zaoferowania. Fakt, że naukowcy nie lubią mówić "nie wiemy" nie mówi mi nic o tym co oni naprawdę wiedzą.

Nie sugeruję, że naukowcy muszą zmienić reguły podtrzymywania i odrzucania paradygmatów. Wszystko czego od nich chcę, to aby byli szczerzy na temat dowodów sprzecznych z ewolucją i przyznać, jeśli tak jest, że trzymają się darwinizmu tylko ponieważ przedkładają cienką teorię ponad nie posiadanie żadnej teorii. Oni jednak nalegają na przedstawianie ewolucji darwinowskiej szerokiej publice jako faktu, który każdy racjonalny człowiek powinien zaakceptować. Jeśli mamy rozsądne podstawy aby wątpić w tę teorię, taki dogmatyzm jest śmieszny, bez względu na to czy ci którzy mają wątpliwości mają lepszą teorię do zaproponowania czy nie.

Dla tych którzy wierzą w stworzenie, darwiniści wydają się zupełnie nietoleracyjni i dogmatyczni kiedy nalegają że ich własna filozofia musi mieć monopol w szkołach i w mediach. Darwiniści oczywiście nie postrzegają samych siebie w ten sposób. Wręcz przeciwnie, często czują się gnębieni kiedy kreacjoniści (w tym szerokim, lub w tym waskim znaczeniu) domagają się aby ich argumenty były słyszane publicznie i uczciwie rozważone. W ich przekonaniu nauczanie dzieci w szkołach darwinowskiej ewolucji jest w istocie jedynie zachowywaniem spójności naukowego wykształcenia - prezentowanie tej drugiej strony byłoby przyzwoleniem dla fanatyków, aby mogli wymusić swoje przekonania na innych. Profesorom w szkołach wyższych zabrania się wyrażania wątpliwości na temat ewolucji darwinowskiej i zdaje się, że powszechnie wierzy się, że Konstytucja nie tylko pozwala, ale wlaściwie wymaga takich restrykcji akademickiej wolności. Aby wyjaśnić tę przedziwną sytuację musimy zdefiniować nasz czwarty termin: religia.

Przypuśćmy, że jakiś sceptyk nalega, że brakuje dowodów na biologiczne stworzenie poprzez selekcję naturalną i, że w tej sytuacji powinniśmy poważnie rozważyć możliwość, że powstanie i rozwój życia wymagały pomocy od, już istniejącego, posiadającego plan i cel, stwórcy. Dla naukowych naturalistów taka sugestia jest "kreacjonistyczna" i dlatego nie do przyjęcia z samej zasady, ponieważ przywołuje istotę nieznaną nauce. Co gorsze, sugeruje możliwość, że ten stwórca mógł komunikować się w jakiś sposób z ludzkością. W takim przypadku mogli by istnieć jacyś prorocy-osoby z prawdziwą wiedzą o Bogu, którzy nie są ani oszustami ani wariatami. Takie osoby mogły by być przypuszczalnie niebezpiecznymi rywalami dla naukowców, jako kulturowe autorytety.

Naturalistyczna filozofia wypracowała strategię zapobiegającą powstawaniu takiego problemu: nazywa naturalizm nauką a teizm religią. Ten pierwszy jest więc klasyfikowany jako wiedza, a ten drugi jako zaledwie wiara. To rozróżnienie ma krytyczne znaczenie, ponieważ tylko wiedza może być obiektywnie prawdziwa dla każdego; wiara jest prawdziwa jedynie dla wierzącego i nie powinna być nigdy przedstawiana jako wiedza. Uczeń, który myśli, że 2 i 2 równa się 5, lub że woda nie składa się z wodoru i tlenu, albo że teoria ewolucji nie jest prawdziwa, nie wyraża poglądów mniejszości. Taka osoba jest ignorantem i zadaniem edukacji jest wyleczyć te ignorancję i zastąpić ją wiedzą. Uczniowie szkół publicznych mają być więc nauczani od najmłodszych lat, że "ewolucja jest faktem" i z upływem czasu stopniowo dowiadują się, że ewolucja oznacza naturalizm.

Pokrótce, propozycja, że Bóg był w jakikolwiek sposób zamieszany w nasze stworzenie jest zabroniona i z założenia negowana. Jest tak, ponieważ naturalistyczna ewolucja znajduje się poprzez powyzszą definicję w kategorii naukowej wiedzy. Co jest sprzeczne z wiedzą jest w wyniku fałszywe, lub zmyślone. Dlatego jest możliwe dla naukowych naturalistów twierdzić w dobrej wierze, z jednej strony, że ich nauka nie mówi nic o Bogu, a z drugiej strony, że powiedzieli wszystko co jest do powiedzenia o Bogu. W naturalistycznej filozofii obie propozycje są w istocie takie same. Wszystko co trzeba powiedzieć o Bogu to jest, ze nie ma nic do powiedzenia o Bogu, ponieważ nie możemy mieć wiedzy na ten temat.

Naszym piątym i ostatnim terminem jest prawda. Prawda, jako taka, nie jest szczególnie ważnym konceptem w naturalistycznej filozofii. Przyczyną tutaj jest to, że "prawda" sugeruje niezmienny absolut, podczas kiedy naukowa wiedza jest dynamicznym konceptem. Tak jak życie, wiedza ewoluuje i wzrasta w wyższe formy. Co było wiedzą w przeszłości, nie jest wiedzą dzisiaj, a wiedza przyszłości z pewnością przerośnie dzisiejszą. Tylko sam naturalizm i unikalna waga nauki jako drogi do wiedzy są absolutne. Nie możemy mieć kryteriów prawdy poza naukową wiedzą, nie mamy umysłu Boga, do którego mielibyśmy dostęp.

Ten sposób rozumienia spraw jest uporczywie utrzymywany, nawet kiedy naukowy naturalizm używa języka brzmiącego jak religia. Na przyklad fizyk Stephen Hawking zakończył znaną książkę A Brief History of Time [Krótka Historia Czasu] przewidywaniem, że człowiek mógłby pewnego dnia "poznać umysł Boga". To zdanie spowodowało, że niektórzy z moich przyjaciół byli pod wrażeniem, że odnosił się on do teistycznej religii. W kontekście jednak, Hawking nie odnosił się jednak do ponadnaturalnej nieskończonej istoty, ale do możliwości, że wiedza naukowa będzie kompletna w pewnym momencie i wszechogarniająca ponieważ wyjaśni ruchy cząsteczek materii we wszystkich rodzajach sytuacji.

Monopol nauki w świecie wiedzy wyjaśnia dlaczego ewolucyjni biolodzy nie uważąją za istotne zaadresować pytanie czy Darwinowska teoria jest prawdziwa. Chetnie przyznają, że teoria ta jest niekompletna i że dalsze badania mechanizmów ewolucji są potrzebne. W dowolnym punkcie w czasie, jednak, panująca teoria naturalistycznej ewolucji reprezentuje stan wiedzy naukowej o tym jak powstalismy. Naukowa wiedza jest z definicji najbliższym przybliżeniem, aproksymacją absolutnej prawdy jaka jest dla nas dostępna. Pytać, czy ta wiedza jest prawdziwa, jest zatem nieporozumieniem i zdradza, że nie rozumiemy "jak nauka funkcjonuje".

Jak dotąd opisałem metafizyczne kategorie za pomocą których naukowi naturaliści wyłączyli temat Boga z racjonalnej dyskusji i stąd upewnili się, że w pełni naturalistyczna historia stworzenia jest efektywnie prawdziwa przez definicję. Nie ma potrzeby wyjaśniać, dlaczego ten system kontroli umysłu jest ateistom tak bliski. Co jest nieco trudniejsze do zrozumienia, przynajmniej na pierwszy rzut oka, to tak duże wsparcie, które Darwinizm ciągle otrzymuje w chrześcijańskich akademickich kręgach. Usiłowania zbadania wiarygodności [opowiastki o] ewolucji darwinowskiej są przyjmowane bez entuzjazmu przez wielu wiodących chrześcijańskich profesorów nauki i filozofii, nawet w instytucjach, które są ogólnie uważane za konserwatywne w teologii. Ponieważ darwinizm jest "dziedzicznie" naturalistyczny i stąd sprzeczny z ideą, że Bóg miał cokolwiek do czynienia z historią życia i ponieważ odgrywa główną rolę w utrzymywaniu dominacji agnostycyzmu w kulturze intelektualnej, ktoś mógłby przypuścić, że intelektualiści chrześcijańscy (zarówno jak i żydowscy) chcieliby znaleźć jego słabe punkty.

Tymczasem panującym poglądem wśród chrześcijańskich profesorów jest, że darwinizm - lub "ewolucja", jak lubią to nazywać - jest niepodważalny i że może być interpretowany jako zgodny z wiarą chrześcijańską. I rzeczywiście, darwinizm jest niepodważalny tak długo, jak długo akceptujemy kategorie myśli naukowego naturalizmu, które wcześniej opisałem. Powstaje problem, że te same kategorie myśli czynią teizm chrześcijański, czy jakikolwiek inny, absolutnie niepodtrzymywalnym. Jeśli nauka ma wyłączny autorytet, by nam mówić w jaki sposób powstało życie i jeśli nauka jest oddana naturalizmowi i jeśli nauka nigdy nie odrzuca paradygmatu zanim może zaprezentować jakąś naturalistyczną alternatywę, to pozycja Darwinizmu ma swoje zagwarantowane miejsce w świecie nauki. To samo rozumowanie, czyniące darwinizm nieuniknionym, jednak również wyklucza Boga z udziału w jakimkolwiek działaniu w obrębie historii kosmosu, co oznacza, że teizm jest złudzeniem. Teistyczny naturalizm jest wewnętrznie sprzeczny.

Niektórzy mają nadzieję na uniknięcie tej sprzeczności poprzez stwierdzenie, że naturalizm obowiązuje jedynie w obrębie nauki, i że mamy odrębną sferę, zwaną "religią", gdzie teizm może kwitnąć. Problemem w tym przypadku jest, jak już zobaczyliśmy, że w naturalistycznej kulturze naukowe wnioski są uważane za wiedzę, lub nawet fakt. Co znajduje się poza faktem jest fantazją, lub w najlepszym przypadku, subiektywnym przekonaniem, wiarą. Stąd teiści, którzy zgadzają się z naukowym naturalizmem nie mogą nigdy stwierdzić, że ich Bóg jest prawdziwy w tym samym sensie jak ewolucja jest prawdziwa. Ta zasada jest ważna dla umysłów, które wyprodukowały darwinizm w pierwszym rzędzie. Jeśli Bóg istnieje, to mógł z pewnością przyłożyć rękę do mutacji i selekcji, jeśli tego chciał, ale mógł również tworzyć sposobami zupełnie spoza zasięgu nauki. Jednak w momencie kiedy Bóg pojawia się na scenie, nie ma właściwie powodu żeby przypisywać wytworzenie biologicznej złożoności przypadkowym mutacjom i selekcji naturalnej. Nie znajdujemy w naturze, poprzez badania laboratoryjne, czy w pokładach skamienielin bezposrednich dowodów na to że te mechanizmy mają jakąkolwiek istotną stwórczą siłę. Istotnym krokiem w tym rozumowaniu ustanawiajacym, ze darwinowska selekcja wytworzyła cuda biologii, zatem, jest że nic innego nie było pod ręką. Teizm jest, z definicji, doktryną mówiącą, że coś innego jednak jest w zasięgu ręki.

Może trudno dostrzec tę sprzeczność kiedy jest sformulowana na poziomie abstrakcji, więc spróbuję bardziej konkretny przykład. Osoby które bronią pozycję kompromisu, zwaną "teistyczną ewolucją", są w moim doświadczeniu mgliste co do tego co rozumią poprzez "ewolucję". Mają dobry powód by ich koncept ewolucji był mglisty. Jak przekonaliśmy się, ewolucja darwinowska jest, poprzez definicję, bezplanowa i bezcelowa, a taka ewolucja nie może być w żaden rozsądny sposób teistyczna. Aby ewolucja była prawdziwie teistyczna, musi być pod przewodnictwem Boga, czy to będzie oznaczało, że Bóg zaprogramował cały proces na samym początku, czy też, że wkraczał od czasu do czasu, by naprowadzić ten proces na właściwą drogę. Dla darwinistów ewolucja pod przewodnictwem Boga jest łagodną wersją kreacjonizmu, czyli nie jest w ogóle ewolucją. Podkreślam, to zrozumienie odnosi się do samego sedna myśli darwinistów. Dozwól ponadnaturalną inteligencję by kierowała ewolucją, a taka wszechmocna istota będzie mogła zrobić o wiele więcej.

Oczywiście, teiści mogą myśleć o ewolucji jako kierowanej przez Boga czy naturalistycznym darwinistom się to podoba czy nie. Kłopot z posiadaniem prywatnej definicji dla teistów polega jednak na tym, że naukowi naturaliści decydują o tym, co termin "ewolucja" oznacza w publicznej dyskusji, a w tym, czego się uczy w publicznych szkołach. Jeśli teistyczni ewolucjoniści rozpowszechniają wiadomość, że ewolucja, tak jak oni ją rozumieją, jest nieszkodliwa dla teistycznej religii, to zwodzą oni tych, którzy ich traktują poważnie, chyba że wyraźnie ostrzegą, że wersja ewolucji broniona przez ogół głównego nurtu nauki jest czymś zupełnie innym. Jednak takie ostrzeżenie nigdy się nie pojawia, ponieważ głównym punktem teistycznej ewolucji jest zachowanie pokoju z ogółem naukowej społeczności. Dlatego teistyczni ewolucjoniści nieświadomie służą celom naukowych naturalistów, pomagając wypeswadować religijnym kręgom aby zmniejszyły czujność na podjazdy naturalistów.

Teraz jesteśmy w stanie odpowiedzieć na pytanie od którego zaczęliśmy. Co to jest darwinizm? Darwinizm jest teorią empirycznej nauki tylko na poziomie mikroewolucji, gdzie dostarcza pracę ramową dla wyjaśnienia takich rzeczy jak różnorodność, która powstaje, kiedy mała populacja reprodukuje się w odizolowaniu od głównej grupy swego gatunku. Jako generalna teoria biologicznej kreacji darwinizm jest zupełnie nieempiryczny. Jest raczej niezbędną implikacją filozoficznej doktryny zwanej naukowym naturalizmem, który opiera się na z góry przyjętym założeniu, że Bóg nie był nigdy obecny w świecie natury. W takiej formie ewolucja w sensie darwinowskim jest dziedzicznie antytezą teizmu - jakkolwiek ewolucja w jakimś zupełnie innym i nie-naturalistycznym sensie mogłaby być metodą wyboru dla Boga w dziele stworzenia.

W 1874 roku, świetny prezbiteriański teolog, Charles Hodge, zadał to samo pytanie, które ja zadaję: Co to jest Darwinizm? Po ostrożnym i uczciwym rozważeniu tej doktryny, jego odpowiedź była niedwuznaczna: "To jest Ateizm." Aby inaczej wyrazić tę propozycję, można powiedzieć, że darwinizm jest odpowiedzią na szczególne pytanie, wywodzące się z filozoficznego naturalizmu. By powrócić do gry "Jeopardy", od której zaczęliśmy, załóżmy, że darwinizm jest odpowiedzią. Wobec tego jak będzie brzmiało pytanie? Pytanie brzmi: "W jaki sposób zaistniało stworzenie, jeśli założymy, że Bóg nie miał z tym nic wspólnego?" Teistyczni ewolucjoniści niewiele dokonują próbując "ochrzcić" odpowiedź na pytanie, które pochodzi wprost z planu naukowego naturalizmu. Co powinniśmy natomiast uczynić to krytycznie spojrzeć na założenie, że jedynymi pytaniami, które warto zadawać, są te, które zakładają prawdziwość naturalizmu.


Materialy i odnośniki:

[1] Niles Eldredge, Time Frames (Heinemann, 1986), 144.

[2] Ibid., 93.

[3] Stephen Jay Gould, "Is a New and General Theory of Evolution Emerging?" [Czy Pojawia się Nowa Ogólna Teoria Ewolucji?] Paleobiology, 6 (1980), 119-130, reprinted in Maynard Smith, ed., Evolution Now: A Century After Darwin (W. H. Freeman, 1982) [Ewolucja Obecnie: Sto Lat Po Darwinie].

[4] Zobacz: Stephen Jay Gould, "Impeaching a Self-Appointed Judge," ["Samozwańczy Sędzia W Oskarżeniu"] Scientific American, (July 1992), 118-122. Scientific American odmówił opublikowania mojej odpowiedzi na ten atak, ale odpowiedź pojawiła się w wydaniu "Perspective on Science and Christian Faith" ["Spojrzenie na Naukę i Wiarę Chrzescijańską"], magazynie Amerykańskiego Stowarzyszenia Naukowego z maja 1993.

[5] Thomas S. Kuhn, The Structure of Scientific Revolutions 2d ed. ["Struktura Rewolucji Naukowych, wyd. drugie"], (Chicago: University of Chicago Press, 1970), 79.

 

 

Tłum: RKiver / 04.1998 / ostatnie zmiany i korekta: 12.2003

 Home | Artykuły | Doniesienia | Linki | Info | Kontakt 

|| © grazingsheep.com   1999-2009 ||